IV
Czynny
udział wiernych w Liturgii
4.
Postawy wiernych podczas liturgii
Niby drobna
sprawa, ale jakże irytująca, wręcz stresująca, gdy przyjdzie człowiekowi
znaleźć się poza własną parafią i zetknąć z innymi zwyczajami liturgicznymi.
I jakże wtedy wierzyć w dialog międzyreligijny, ekumenizm, pojednanie narodów
i jedność wszystkich chrześcijan, gdy zabraknie podstawowego posłuszeństwa i
jedności w sprawie tak prostej? To pytanie kieruję przede wszystkim do
księży, bo to my, duchowni, uczymy wiernych i przekładamy normy liturgiczne
na praktykę; wierni chcą i potrafią słuchać.
Zatem: jak to
powinno rzeczywiście być – kiedy wstawać, klękać i siadać podczas Mszy św.?
Zaglądnijmy do cytowanego już Wprowadzenia Ogólnego do Mszału Rzymskiego i
zestawmy interesujące nas punkty 42 i 43.
"Zachowywanie przez wszystkich uczestników jednolitych postaw ciała
jest znakiem jedności członków chrześcijańskiej wspólnoty zgromadzonych na
sprawowanie świętej liturgii: wyrażają one bowiem i kształtują duchowe
przeżycia uczestniczących".
Tak więc:
• Wierni stoją: od rozpoczęcia śpiewu na wejście albo od początku wejścia
kapłana do ołtarza aż do kolekty włącznie; podczas śpiewu Alleluja przed
Ewangelią; w czasie głoszenia Ewangelii; podczas wyznania wiary i modlitwy
powszechnej; od wezwania Orate fratres ("Módlcie się, aby moją i waszą
Ofiarę...") przed modlitwą nad darami do końca Mszy świętej, z
wyjątkami, które zostaną niżej wymienione.
• Wierni siedzą: podczas czytań przed Ewangelią i psalmu responsoryjnego; w
czasie homilii i przygotowania darów oraz – zależnie od okoliczności – kiedy
zachowuje się święte milczenie po Komunii świętej.
• Jeśli nie stoją na przeszkodzie względy zdrowotne, ciasnota lub obecność
znacznej liczby uczestników albo inne uzasadnione przyczyny, wierni klęczą
podczas konsekracji. Ci zaś, którzy na konsekrację nie klękają, niech
wykonają głęboki ukłon, gdy kapłan po konsekracji przyklęka. Gdzie istnieje
zwyczaj, iż lud klęczy od zakończenia aklamacji Święty aż do końca modlitwy
eucharystycznej oraz przed Komunią świętą, gdy kapłan mówi "Oto Baranek
Boży", zwyczaj ten wypada zachować.
Warto zatem sprawdzić, na ile Wasza wspólnota zachowuje owe przepisy i w
razie potrzeby dokonać stosownych poprawek.
5.
Milczenie
Tego wymogu
boją się chyba na równi duchowni i świeccy uczestnicy liturgii: zachować
chwile milczenia? Co wtedy robić? Czy nie szkoda czasu?
Zdarzyło mi się to podczas jednej z niedzielnych Mszy św. w wiejskim
kościele, który obsługiwała nasza parafia. Gdy po homilii zaproponowałem
wiernym rozważenie w ciszy (która miała trwać mniej więcej dwie minuty) tego,
co usłyszeli, by mogli zastanowić się nad własną odpowiedzią na Słowo Boże,
po kilkudziesięciu sekundach rozległy się niespokojne szepty zebranych.
Najpierw zaczęli komentować mój (rzekomo marny) wygląd, po czym już śmiało
domagali się wezwania pogotowia dla celebransa, który najwyraźniej zasłabł na
ich oczach! I cóż, trzeba było podjąć dalszy ciąg liturgii, aby ujść z życiem
za wierność przepisom Kościoła i chęć wdrażania ich w życie!
A co mówi na temat milczenia podczas Mszy św. Kościół? Zajrzyjmy znów do
znanego nam dokumentu (nr 45):
W odpowiednim czasie należy zachować pełne czci milczenie. Jego natura zależy
od czasu, w jakim jest przewidziane w poszczególnych obrzędach:
• w akcie pokuty i po wezwaniu do modlitwy wierni skupiają się w sobie;
• po czytaniu lub homilii krótko rozważają to, co usłyszeli;
• po Komunii świętej zaś wychwalają Boga w sercu i modlą się do Niego.
Jest we
Wprowadzeniu jeszcze pewna uwaga, która w Polsce do niedawna nie była
potrzebna, ale dziś już wymaga uzasadnienia i przypilnowania: "Godne
pochwały jest zachowanie milczenia w kościele, w zakrystii i w przylegających
do niej pomieszczeniach już przed rozpoczęciem celebracji, aby wszyscy
pobożnie i godnie przygotowali się do sprawowania świętych czynności".
Co się stanie z nami, gdy już ze świątyni wypędzimy świętą ciszę i milczenie?
Czy rodzice uwierzą, że ich bezstresowo chowane dzieci warto do tej trudnej
sztuki przyuczać?
6.
Dzieci na Mszy św.
Sprawa jest
niewątpliwie delikatna. Generalnie są dwie szkoły: pierwsza – "róbta co
chceta" i druga – diametralnie przeciwna, oparta o musztrę i dyscyplinę.
Obie skrajności są nie do przyjęcia i idzie właśnie o znalezienie owego
"złotego środka".
Powiedzmy jasno: skoro dziecko potrafi uczyć się już w przedszkolu obcych
języków, pracy w grupie i umie być w związku z tym w określonym czasie
zdyscyplinowane, skupione – nie wolno w świątyni rezygnować ze stawiania
milusińskim wymagań, które pozwalają wiernym w skupieniu uczestniczyć w
Eucharystii, a i samemu dziecku jak najwięcej skorzystać z nabożeństwa. Na
szczęście są ośrodki, w których można pokazać, że owo oczekiwanie jest
możliwe do realizacji.
Przygotowanie
dziecka do wejścia w sacrum musi się odbywać stopniowo, z całą cierpliwością,
przy wykorzystaniu wszelkich dostępnych środków. W domu rodzinnym będą to
rozmowy, serdeczne katechezy, katolickie programy telewizyjne i radiowe,
czasopisma dla dzieci, a później regularna katecheza – przede wszystkim zaś
piękny, osobisty przykład rodziców. W świątyni mogą być z kolei specjalne
miejsca dla dzieci (także tych najmłodszych), kazania dla nich, podejmowanie
przez malców różnych czynności podczas liturgii, wykorzystujących i śpiew, i
ruch, i spontaniczność małych chrześcijan.
Ten wątek
zakończę pewną anegdotką, znaną dobrze na Górnym Śląsku:
Spotyka się dwóch górników po pracy, którzy chwalą się wyczynami swoich
synów:
– Wiesz, jak mój Zeflik potrafi już kląć?
– A ile ma lat? – pyta kolega.
– No, już cztery!
– A modlić się umie? – pyta dociekliwie kolega.
– Coś ty – takie małe dziecko?!
I o to mniej więcej chodzi, kochani rodzice i wychowawcy.
7.
Śpiewać (nie)każdy może
W Katechizmie
czytamy w punkcie 1158 co następuje:
"Harmonia znaków (śpiew, muzyka, słowa i czynności) jest bardziej
wymowna i owocna, jeśli wyraża się w bogactwie kulturowym właściwym
sprawującemu liturgię Ludowi Bożemu. Dlatego też należy troskliwie
pielęgnować religijny śpiew ludowy, tak aby głosy wiernych mogły rozbrzmiewać
podczas nabożeństw, a nawet w czasie czynności liturgicznych zgodnie z
normami Kościoła. Przeznaczone do śpiewów kościelnych teksty powinny jednak
zgadzać się z nauką katolicką. Należy je czerpać przede wszystkim z Pisma
Świętego i źródeł liturgicznych".
Byłem
organistą, potem kilkanaście lat duszpasterzem w czterech parafiach, więc
znam zagadnienie od podszewki. Oto katalog rzucających się w oczy
mankamentów:
• małe zaangażowanie wiernych w śpiew podczas Eucharystii i innych
nabożeństw;
• brak tekstów, z których wierni mogliby korzystać podczas nabożeństw
(modlitewnik, rzutnik, dobra pamięć);
• śpiewanie najczęściej jednej lub najwyżej dwóch zwrotek pieśni – swoiste
"oszczędzanie czasu" na śpiewie Ludu Bożego;
• wąski repertuar pieśni;
• niektóre pieśni zawierają w swych słowach błędy teologiczne lub
sformułowania niepewne pod względem wierności nauce Kościoła;
• spotyka się pieśni oparte o melodie świeckie;
• często ma miejsce nieprawidłowe wykonywanie utworów (melodia, rytm, tempo);
• niejednolite teksty pieśni w różnych książeczkach i śpiewnikach (np.
przestawiane słowa, różny układ i liczba zwrotek itp.);
• nieodpowiedni dobór pieśni w danym okresie roku liturgicznego, podczas
uroczystości czy świąt;
• brak nauki śpiewu w świątyniach, na katechezach, w rodzinach;
• brak organistów lub słabe ich przygotowanie do pełnienia ich funkcji.
Koniecznie
zatem trzeba szukać rozwiązań tych problemów, bo każdy z nas czuje, że
piękny, wspólny śpiew Ludu Bożego podczas liturgii i poza nią, to skarb,
którego nie wolno stracić.
Jeszcze słówko do tych osób, które mają słuch i głos, ale... osobno. W imię
miłości bliźniego jak siebie samego – nie śpiewajcie, proszę, w miejscach
publicznych. To nie Wasza wina, że jesteście afonami, ale dajcie się ludziom
skupić i pomodlić...
|